Forum Potworowo Strona Główna
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy :: Galerie  :: Profil :: Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości :: Zaloguj  :: Rejestracja


SS [Z][Fi]

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Potworowo Strona Główna -> Inne
Autor Wiadomość
murdermile



Dołączył: 14 Kwi 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z tool'owskiej czasoprzestrzeni

PostWysłany: Nie 15:26, 13 Maj 2007 Temat postu: SS [Z][Fi]

Cóż, wiem, że zapewne jest w tym tekście wiele historycznych nieścisłości i ogólnie może on być nieco kontrowersyjny.. ale. Ale. Ale jednak umieszczam, i mam nadzieję, że nie tyle się spodoba - bo ten tekst nie ma się podobać - ale że wyzwoli jakieś głębsze uczucia.



01.01.1945

Nowy rok, kolejny rok. Heil Hitler!
Nie wiem, co przyniosą następne dni, ale do zakończenia wojny chyba wciąż jeszcze daleko. Codziennie tłumami zapędzają tu (bądź przynoszą, bo niektórzy nie mają dość sił, by iść) coraz to większe porcje więźniów, powoli zaczyna brakować pomieszczeń. Nie, żeby mnie to specjalnie obchodziło, bo to przecież brudni Żydzi, ale czasem robi mi się żal, jak patrzę na te biedne dzieci o krwawiących stópkach i osmolonych twarzach, niektóre brutalnie oderwane od mleka matki. Jak to dobrze, że Helena i maluchy urodziły się w Niemczech, jak to dobrze, że ja jestem Niemcem. Chociaż nie wierzę w Boga, czasami mimowolnie chcę mu podziękować za to, że nie muszę nawet wyobrażać sobie siebie na miejscu tych skazańców.
Nie wiem, czemu niektórzy (Frank i Max chociażby) usiłują przekonać więźniów, że przeżyją, a to tylko wakacje sprezentowane za dobre sprawowanie i duże zarobki, kopiąc ich jednocześnie w plecy i plując w twarz. Ja zawsze, może brutalnie, mówię im prawdę prosto w oczy – zresztą widzę, że oni wolą słyszeć ją, niż plugawe nadzieje, wyssane z palca strażnika.
Paul wspomniał coś o awansie. Nie wiem, czy chcę, bo to zapewne będzie równało się jedynie zwiększeniu ilości zabijanych ludzi.


02.01.1945

Dzisiaj, wraz z kolejną ,,dostawą’’, przyprowadzono młodą Polkę. Katarzyna, mówią na nią ,,Kasia’’, jakkolwiek dziwacznie to brzmi.
Nie byłoby w tym, oczywiście, nic niezwykłego, bo przecież codziennie gościmy Polaków, jednak ona.. jest inna. Wierz lub nie, ale ma prawdziwe, niebieskie włosy.
Nie mam pojęcia, co się stało, ale gdy tylko na mnie spojrzała, poczułem się winny, choć nie wiem właściwie czego. Przypomniały mi się te dzieci.. brr, te dziecięce zwłoki, ostatkiem sił błagające o chleb. Ale ja nie mogłem, przecież nie mogłem!

Dopisane:
Przyniosłem dzisiaj ukradkiem Katarzynie wodę. Nie wiem, co mnie nakłoniło, ale jej wzrok wynagrodził wszystkie wątpliwości.


04.01.1945

Kazano dzisiaj Katarzynie grabić liście. Rękami, te zziębnięte szkielety, leżące nago wśród śniegu, gdzieniegdzie okraszone zeschłą krwią. Widziałem, jak orała tą twardą ziemię, by spod lodu wyciągnąć jeden z listków, wiedząc, że jeśli zostawi choćby parę, może już nie wrócić do obozu. Widziałem, jak krwawiły jej paznokcie, a dłonie posiniały z zimna – piłem wtedy z Frankiem gorącą kawę, i jedyne co poczułem, to dławiące mnie od środka mdłości. Co właściwie sprawiło, że ja stoję tu w ocieplanym płaszczu i gorącym mundurze, a ona odmraża sobie ciało, w postrzępionym łachu klęcząc w śniegu? Czyj kaprys zadecydował o tym, kto zginie jutro, a kto umrze za życia dzisiaj?
Włosy Katarzyny falowały na wietrze, osłaniając fioletową z zimna twarz, i zbierając na sobie płatki śniegu. Nie była ładna, nie była dobrze ubrana, pod oczami miała worki ze zmęczenia, a na całym ciele siniaki – ale teraz wyglądała jak królewna z bajki, walcząc ze śmiercią, która towarzyszyła tutaj każdemu przez cały czas. Frank śmiał się, patrząc na nią, szydził z niej całej – nie obchodziło mnie to, nie zamierzałem dzielić się z nikim własnymi poglądami. Nie chciałem, żeby zauważyli, że przestałem być bezlitosną machiną do łamania kości i serc. Bo chyba przestałem, co dziwi mnie samego. Na początku wojny bez skrupułów strzelałem Żydowskiemu dziecku w twarz, teraz już nie potrafiłbym wyjąć z jego obliczu broni zza pasa.
Wojna zmienia ludzi.
Bardzo.


05.01.1945

Dowiedziałem się, że Katarzyna ma w obozie brata. Albo może to nie brat, może kuzyn, może inny krewny – widziałem, jak ukradkiem, pod nosem Maxa przytulała do piersi małego, może ośmioletniego chłopczyka. Był tak chudy, że przełykając ślinę natychmiast pomyślałem o mojej tłuściutkiej Gerdzie, która teraz zapewne stroiła się z mamą w kolorowe sukienki.
I mały, i Katarzyna mieli łzy w oczach. Był to ten moment dnia, w którym wybierano ludzi na egzekucje, ot tak, wedle własnego widzimisie. Rozstrzeliwano kobiety, dzieci, starców; nie zwracano uwagi na rodzinę, stan fizyczny czy wiek. To było nieważne, podobnie jak było nieważne wszystko, poza narodowością i wyznawaną religią.

Nie zabrano dzieciaka, ani Katarzyny. Ale było blisko, bo krwawe kule przestrzeliły na wylot młodego mężczyznę stojącego między nimi, który padając pocałował jeszcze czerwony od cielistej posoki medalik, który kołysał mu się na piersi.


08.01.1945

Dzisiaj cały obóz wrze, była próba ucieczki. Podobno (nie wiem, to nie ja pilnowałem tego baraku), jakaś kobieta wbiła w oko strażnikowi ołówek, i próbowała sforsować bramę, krzycząc na przemian: ,,Moje dzieci!’’ i ,,Zabójcy!’’. Oczywiście złapano ją, i natychmiast zabito – nie pierwszy raz mieliśmy tu takich śmiałków, którzy myśleli, że tym razem uda im się przechytrzyć los. Albo może i nie myśleli, może po prostu było im już obojętne, czy żyją, czy nie, może chcieli umrzeć. Bo czym tutaj właściwie różni się życie od śmierci? Tylko tym, że kogo dopadła ta druga, nie może już pracować, a jego ciało w rozkładzie śmierdzi trochę bardziej od tych, które wciąż jeszcze żyją.
Oczywiście, że uważam, iż kobietę stracono słusznie – nie powinno się zatrzymywać przy życiu takich buntowników, którzy mogą wyzwolić w innych więźniach poczucie własnej wartości, zbudzić w sercu pana Może Sobie Poradzę, który mógłby doprowadzić do krwawych zamieszek i jeszcze większej liczby ofiar. Wiadomo, lepiej niech zginie jeden za wszystkich, niż wszyscy za jednego.
No, może nie do końca tak to szło, ale morał jest ten sam – choć, co podpowiada mi rozsądek, lepiej jeszcze byłoby, gdyby nie umarł nikt. I tak przecież mogło być, gdyby kobieta nie straciła rozumu i nie postanowiła wychylić się z szeregu. Lepiej przysłużyłaby się własnym dzieciom, gdyby została na miejscu i nie podnosiła ani o centymetr głowy znad pracy.
Po południu widziałem Teodora, jak gwałcił jakąś kobietę za pawilonem, sądząc z urody, Żydówkę. Byłem zgorszony, bo dobrze znam jego żonę, uroczą Gertrudę, która zapewne siedzi teraz u sąsiadki plotkując o nowych modach. Tak, wojna nie dotknęła wszystkich. Może nie dotknęła tych, których nie potrafi dotknąć już nic.


12.01.1945

Katarzyna płacze.
Zabito chłopca.


13.01.1945

Może to i dobrze, że zginął, bo nie musiał oglądać poniżenia siostry. Katarzyna została wybrana na cel strażników, i jest gwałcona wręcz nieustannie, jakby chcieli ją zabić już teraz, nie przejmując się następnymi dniami pełnymi śmierci. Jestem oburzony, ale co mogę zrobić? To samo spotyka pewnie inne kobiety, i nikt się tym nie interesuje. Tak jest, po prostu, i nie można tego zmienić. Można by wręcz powiedzieć, że to już tradycja, podobnie jak codzienne rozstrzeliwanie dla rozrywki, czy okładanie Żydów po plecach pałkami, żeby z satysfakcją ujrzeć sine pręgi i upadki pod ciosami.
Nie wiem, kto go zabił. Chyba Frank, tak słyszałem z plotek przy obiedzie – zapewne bez szczególnego powodu, po prostu chłopiec miał pecha, nie urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. Wiem tylko, że Katarzyna upadła podobno skamląc jak zraniony pies, i okładając po nogach zabójcę. Odciągnięto ją prędko; i tak może uważać za szczęście, że wciąż żyje, zamiast dołączyć do braciszka, co często działo się po takich, choćby drobnych formach agresji czy buntu. Ona tego wyraźnie nie dostrzega, bo sama wręcz pcha się przed lufę – klnie na strażników przy nich samych, pobudza ludzi do buntu i rzuca nienawistne spojrzenia do wszystkich Niemców. To mnie boli, bo naprawdę chciałbym, żeby ta dziewczyna przeżyła, ale jeśli będzie na tyle głupia i nierozsądna, to najprawdopodobniej już długo nie pociągnie, zwłaszcza kiedy znudzi się już kolegom. Chyba dowiem się o jej rodzinę, i jeśli ktoś jeszcze żyje, napiszę list z informacją. Należy im się wiedza, co się dzieje z córką/żoną/siostrą. Ja na ich miejscu też chciałbym wiedzieć.

Dopisane:
Wieczorem sprawdzałem barak Katarzyny, wszyscy już spali jak kamienie po długim dniu pracy. Z wyjątkiem niej – złapała mnie za nogawkę i popatrzyła prosto w oczy.
,,On miał osiem lat, Ewald. A ile ma teraz Twoja córka?’’
Wyrwałem jej szybko spodnie z zaciśniętych palców, i choć wstyd mi się do tego przyznać, uciekłem. Cholernie się przeraziłem. Skąd ona wie, jak mam na imię, skąd ona wie, że mam dzieci?


15.01.1945

Zacząłem zastanawiać się nad słowami Katarzyny, bo myśl o ginącej z brudnej lufy pistoletu Gerdzie nie dawała mi spokoju. Może jednak jestem zbyt wrażliwy na SS-mana? Bo jeśli jedno zdanie wypowiedziane przez skazaną Polkę wywołuje we mnie tyle uczuć, to co mogłoby spowodować cały ich potok, chęć wywołania rewolucji? Zacząłem trochę żałować tych więźniów, po prostu im się przyglądać. Wcześniej interesowało mnie jedynie to, jak wyglądają, w kobietach zauważałem ładnie wykrojone usta, migdałowe oczy; u mężczyzn dostrzegałem silne ramię, szpiczasty podbródek. Teraz widzę spękaną skórę, drobne kanaliki na pokrytych brudem i sadzą policzkach, wydrążone przez łzy; czułe palce matki, głaszczące po głowie dzieci, śpiewając szeptem patriotyczne pieśni; odwagę w oczach ojców, którzy mimo tego, co im zrobiono, mimo odebranej godności i wymordowanej rodziny wciąż nie chcą się poddać, i gotowi są walczyć za Polskę, za religię, za to, co jeszcze ukochanego im zostało.
Wbrew woli jestem pełen podziwu, i nie wiem, czy ja sam zdobyłbym się na podobne poświęcenie. Myślę, że pewnie z pierwszym nurtem zabójstw przeraziłbym się, i stanął po ,,dobrej stronie barykady’’, choć to określenie właściwie nie ma zastosowania w prawdziwym życiu. Każdy uważa za dobry ten naród, po którego stronie właśnie stoi – te idee, które sam wyznaje. A gdzie tu obiektywizm? Gdzie tu dyplomacja, demokracja, gotowość pójścia na kompromis?
Nie ma, i najprawdopodobniej nigdy nie będzie, a konflikty będą załatwiane jedynie na polu zbrojnym. Może nie ma wystarczających umiejętności i męstwa, by próbować zrozumieć, i skończyć to wszystko inaczej.
A może to nie ma końca.


19.01.1945

Słuchaliśmy dzisiaj z Maxem radia, nie jest dobrze. Wróg powoli odzyskuje siły i staje na nogi, a wojska niemieckie radzą sobie coraz gorzej. Zaczęto coś przebąkiwać o ewakuacji obozu, a koło południa te plany stały się już dość wyraziste, choć wciąż jeszcze miały formę zamków na lodzie, które w każdej chwili mogły upaść i stłuc się. Na każdej przerwie widywałem strażników przy odbiornikach, słuchających pilnie wiadomości z frontu. Nikt nie palił się do opuszczenia ciepłych stoisk pracy i marszu do siedziby III Rzeszy, w którym to miałyby uczestniczyć tysiące więźniów.
Ciekawy jestem, ilu dotarłoby do celu..


20.01.1945

Jestem wstrząśnięty. Zdruzgotany. Absolutnie odurzony nieludzkością ludzką, która występuje obok mnie o każdej porze dnia.
Dzisiaj Frank, doprawdy nie wiem, co w niego wstąpiło – wyjął zza pasa pistolet, wyrwał z rąk młodej Żydówki dziecko, które właśnie karmiła piersią, i po prostu odstrzelił mu głowę. Dziewczyna wrzeszczała, zaczęła gryźć i drapać Franka, który, głośno się śmiejąc (naprawdę!), odrzucił jej skrwawione zwłoki synka. Serce mi się krajało, jak patrzyłam, jak płacząc kobieta próbuje dołożyć głowę do ciałka, przyciskając je do piersi.
Gdzie jest Bóg? Gdzie on jest, skoro pozwala, by na ziemi działy się tak straszne rzeczy?
Obok całego zajścia stał Polski ksiądz, który widząc, co się dzieje, wyciągnął mały krzyżyk i zaczął się modlić. Miałem ochotę podejść do niego i uderzyć go w twarz, wytargać za włosy, zabić. Przy jego boku zamordowano trzymiesięczne dziecko, a on tylko się modlił.
Żydówce pękło serce; nie jest to najwidoczniej tylko puste przysłowie, bo autentycznie z piersi zaczęła się jej lać krew. Nie zdołano jej już odratować.


26.01.1945

Nie wiem, gdzie jestem teraz, kiedy piszę te słowa. Gdzieś w polu, podczas krótkiego postoju – jednak spełniły się nasze najgorsze obawy, i byliśmy zmuszeni opuścić obóz. Wyruszyliśmy wczoraj w nocy, a choć temperatura sięga około –20 stopni, więźniowie nie mają na sobie nic, oprócz roboczych łachów. Wiadomo, Hitler ma poważniejsze wydatki na głowie, niż zaopatrzenie w ubrania paru Żydów, z góry skazanych na komorę.
Paul mówi, że nie ma znaczenia, ilu zginie w drodze. W Niemczech będą darmową siłą roboczą, ale jest ich tylu, że połowa umrzeć wręcz powinna. Dla dobra innych, twierdzi. Nie wiem, czy potrafię mu uwierzyć.
Katarzyna jest z nimi, ale gdy widziałem ją ostatni raz, była już wrakiem. Nie było w jej oczach ani śladu tego buntowniczego blasku, który widziałem, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy; ani smutku i nienawiści, gdy zginął jej brat. W niej nie było już nic, żadnych uczuć, żadnych myśli czy nadziei – czepiała się tylko instynktownie tej resztki życia, która jej została, i patrzyła na swoje nogi, wciąż uparcie podążające do przodu.
Chociaż jaki to był marsz, ze śmierci do niewolnictwa? Parę razy patrzyłem w oczy więźniów, i przeraziło mnie to, że w dziewięćdziesięciu procentach nie było w nich nic nad zrezygnowanie. I chęć śmierci, bo tylko ona mogłaby pozwolić na zachowanie resztki godności, honoru i wiary.


30.01.1945

Katarzyna nie żyje, rozstrzelano ją, z około czterema tysiącami innych więźniów w lodowatym morzu. Ja też strzelałem, nie wiem, może i, dziwnym zrządzeniem losu dosięgła ją moja kula – ale byłbym z tego nawet zadowolony, bo czuję, że ona wolałaby zginąć z mojej ręki, niż któregokolwiek innego strażnika, przez których była upokarzana tysiące razy przez ten swój krótki pobyt w obozie. W końcu śmierć także należy przyjąć z godnością, jest swojego rodzaju nagrodą – a nagrody nie powinno przyjmować się od wroga, bo została by splugawiona i pozbawiona wartości.
Wciąż jeszcze płaczę, kiedy to piszę, bo mimo iż zamieniłem z nią parę słów, czuję, jakby umarł ktoś mi bliski. Jakby część mojego serca została żywcem wydarta z piersi, rozkrojona na kawałki, i włożona z powrotem, niedbale i niehigienicznie.
Ona wiedziała, że umrze. W noc przed tragedią rozmawiałem z nią jeszcze raz, ostatni. Powiedziała, cytuję słowo w słowo: ,,Bój się mojej śmierci, Edwal, bo ona dotknie Ciebie bardziej niż mnie. Wiem, że umrę, i chcę umrzeć, żeby zobaczyć wreszcie brata – wiesz, co mówił mi, gdy traciłam nadzieję, i chciałam to wszystko posłać do stu diabłów? Szeptał mi do ucha: ,,To wszystko to tylko jeden, wielki błąd systemu. I wiesz co? My zginiemy, ale Polska przetrwa. Dla naszych dzieci, dla opowieści, po to, by można było o niej pamiętać. O nas. O miłości i krwi. O wojnie, o nas, którzy, za ich jutro, oddaliśmy swoje dzisiaj.’’ Prawda, że to mądre dziecko?’’
Mam nadzieję, że już trzyma brata za rączkę. Nie wiem, czemu, ale nadzieja to jedyne, co czuję teraz poza bólem. Miała rację, jej śmierć jest dla mnie ciosem, i nie potrafię się z nim pogodzić, czuję go w sercu. I, co najdziwniejsze, miewam przeczucia. Wiem, że ja także niedługo umrę, że ściga nas Armia Czerwona, wręcz depcze nam po piętach – wiem, że gdy tylko znajdą się w zasięgu wzroku, umrę. Nie zobaczę już Gerdy ani Heleny, nie zobaczę już Niemiec, nie usiądę z przyjaciółmi przy stole z kuflem piwa. Gdzie się podziało nasze dzieciństwo, niewinność i dziecięce nadzieje na zbawienie świata? Teraz świat zbawimy tylko swoją śmiercią, dzieciństwo i niewinność odbieramy na każdym kroku. Katarzyna umarła, bo była coś warta, bo miała coś w sercu – dziwnym paradoksem losu najdłużej trwają ci, którzy w piersi noszą jedynie głaz. Może po to, by znaleźli ciepłą dłoń, która pomoże im roztopić kamień? Katarzyna była takim małym promyczkiem, który ogrzał moje serce, teraz już mogę umrzeć.
I powiem jedno: niech żyje wolność! Niech żyją ci, co polegli za to, w co wierzą! Niech żyją ci, którzy złożyli swoją śmierć w ofierze tym, którzy jeszcze potrafią żyć!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniak
Pomylona Psycholożka


Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pon 17:33, 14 Maj 2007 Temat postu:

Cholera, nie mogę czytać czegoś takiego. Nie potrafię...
Zrobiłam jednak dla Ciebie wyjątek i przeczytałam, wybacz, że niedokładnie, ale inaczej nie mogłam... To nie na moje nerwy, dlatego tewż pomijałam niektóre fragmenty. Czytałam wzrokowo.
Napisane jest to cudnie. Tylko tak mogę to wyrazić.
Pisząc słowo wojna ludzie zazwyczaj mają na myśli jakiś konflikt zbrojny. Mi jednak kojarzy się z okrucieństwem, masą niewinnych ludzi, którzy zostali zabici... Często o tym zapominamy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Potworowo Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net Bearshare
Regulamin