Forum Potworowo Strona Główna
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy :: Galerie  :: Profil :: Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości :: Zaloguj  :: Rejestracja


Łukasz M. [O]

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Potworowo Strona Główna -> Inne
Autor Wiadomość
murdermile



Dołączył: 14 Kwi 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z tool'owskiej czasoprzestrzeni

PostWysłany: Nie 15:15, 13 Maj 2007 Temat postu: Łukasz M. [O]

To powstało co prawda na PSB, ale, jako że już tam nie piszę, to tylko leży na tym twardym dysku i kurz zbiera. Więc wstawiam.
W gruncie rzeczy nigdy nie umiałam pisać o chłopaku.



Łukasz westchnął, i odłożył ciastko na porcelanowy, mały talerzyk. Nie smakowało mu. I wcale nie był zadowolony z faktu, że mimo słonecznego i ciepłego popołudnia, musi kisić się w dusznym, gorącym pokoju pani R.
Oczywiście, rozumiał, że konieczne było odwiedzanie niektórych osób ze względów.. bardziej biznesowych, niż prywatnych. Rodzice dali mu do zrozumienia, że już teraz musi wraz z nimi uczestniczyć w spotkaniach towarzyskich najlepszej warstwy miejskiej społeczności, by zdobyć kontakty i radzić sobie w życiu samodzielnie. Że grzeczne uśmiechy rozsyłane po pokojach w trakcie powolnego picia herbaty, a także udawanie zainteresowania podczas nudnych rozmów o pieniądzach, pieniądzach i pieniądzach raz jeszcze, to jego absolutna powinność i mus.
Problem w tym, że Łukasz – jako osoba całkowicie niezależna i dumna, nienawidził czynności narzuconych mu z góry – nawet, gdyby były jako tako przyjemne, zniechęcał się do nich przez sam czynnik zmuszania, i robił wszystko dokładnie na odwrót, niż to było zamierzone.
- Łukaszku? – uśmiechnęła się pani R., gwałtownie przerywając rozmowę i przechylając się uprzejmie w stronę Łukasza. – Może jeszcze jedno ciasteczko?
- Nie chcę pani pieprzonych ciasteczek – warknął Łukasz, czując, że coś w nim wybucha. Nie, nie miał ochoty na jeszcze parę gram przesłodzonego lukru ani dwa gryzy spieczonego ciasta – chciał po prostu wyjść na dwór, usiąść na ławce, zamknąć oczy i móc przestać myśleć, a jedynie rozkoszować się ciepłem godziny, które ulatywało tak łatwo!
- Przepraszam? – pani R., udawała, że nie dosłyszała, a rodzice, którym szczęki opadły z zaskoczenia i oburzenia, wpatrywali się w syna jak w malowane wrota.
- To, co pani słyszała. Nie chcę żadnych ciasteczek – powtórzył Łukasz, odsuwając swoje krzesło i wstając, zbijając przy okazji porcelanowy talerzyk. Ledwo się obejrzał, słysząc huk; musnął wzrokiem zrozpaczone miny mamy i taty, niemą satysfakcję wypisaną na twarzy pani R., (nigdy go nie lubiła) i obrus poplamiony grudkami płynnego cukru. Szybkim krokiem, prawie biegnąc, jakby się bał, że ktoś pociągnie go za kołnierz i zatrzyma, otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz klatki.

***

Słońce prażyło z nieba, jakby chciało dać do zrozumienia przechodniom, że jest jedynym panem tego świata. Ulica wydawała się zakurzona, jakby zatrzymana w sidłach czasu – tu wszystko działo się wolniej, mnie energicznie, a i uczucia były mniej wyraziste i nie bolały aż tak bardzo. Łukasz usiadł na jedynej nie obleganej przez całujących się nastolatków bądź czytających gazetę dziadków ławce, i tępo wpatrzył się w przestrzeń. Zepsuł. Po raz kolejny nie zapanował sam nad sobą.
Prawdę mówiąc, mało obchodziło go wszystko w tej chwili. Nie sposób było gniewać się, wstydzić czy smucić w tej atmosferze wszechobecnego spokoju, i w towarzystwie lekkiego, jesiennego zapachu, który podstępnie sforsował jego nozdrza. Zamknął więc oczy, i tylko oddychał tym powietrzem, które wreszcie wydawało się prawdziwe – tlen nie był już trujący; był jedynym specyfikiem, który mógł uleczyć go z choroby obojętności.

***

- Nie wiem, co sobie wyobrażałeś, odzywając się w ten sposób do pani R., w każdym bądź razie przekonaliśmy ją, że masz obecnie problemy chorobowe. Jesteś chory, słyszysz? – ojciec usiadł naprzeciw Łukasza, stykając ze sobą koniuszki palców. Łukasz poczuł się głupio, mimowolnie widząc zmęczenie taty, odrysowane wyraźnym ołówkiem na twarzy, i worki pod oczami, które kontrastowały z bladą skórą. Może nie on jeden żył w biegu, od przystanku, do przystanku.
- Chory na co?
- Na nic, głupcze! Tak brzmi oficjalna wersja! Przez kolejne trzy dni nie idziesz do szkoły, musimy stwarzać pozory. Nie stać nas teraz na zniechęcenie się pani R. Do naszej rodziny, a co za tym idzie, do pewnych interesów, które zamierzam z nią przeprowadzić. Kapewu?
- Tajest, panie kapitanie – przytaknął Łukasz, kiwając głową. Właściwie dobrze, wcale mu się nie chciało iść do szkoły – chociaż znał dopiero co jej zaczątek, nie polubił jej zbytnio. Koledzy patrzyli na niego krzywym okiem, pewnie zauważając zainteresowane spojrzenia koleżanek, i włóczył się tylko smętnie z kąta w kąt, nie mogąc z pełni rozwinąć skrzydeł, nie mając ani jednego prawdziwego przyjaciela. Brat wcale nie spieszył mu z pomocą, wręcz przeciwnie – Łukasz mógłby przysiąc, że niektórym poopowiadał o nim niestworzone historie, wcale zresztą nie sprzyjające wizerunkowi jego osoby.
- To dobrze. Witamy na pokładzie udawania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Potworowo Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net Bearshare
Regulamin